0
metia 25 grudnia 2020 20:55
15.jpg


16.jpg


17.jpg


18.jpg



Schodząc z Landungsbrücken mijamy zacumowany tu na stałe żaglowiec Rickmer Rickmers (można zwiedzać), a zaraz za nim – kontenerowiec Cap San Diego, obecnie zamieniony w centrum wystawowo-rozrywkowe. Przy okazji – na obu statkach są świetne escape roomy o żeglarsko-morskiej tematyce. Do obu da się pójść bez znajomości niemieckiego.

19.jpg


20.jpg



Ostatnie kilkadziesiąt metrów i już przed nami już filharmonia, stanowiąca zwieńczenie ogromnego projektu budowlano-rekonstrukcyjnego, jakim jest Speicherstadt i Cityhafen.

21.jpg


22.jpg


23.jpg


24.jpg



Budynek filharmonii został nabudowany na ocalałym spichlerzu cesarskim i budzi wiele kontrowersji, począwszy od wyglądu, przez czas i koszty budowy (ponad 800 mln euro zamiast wstępnie zakładanych 200 mln) aż po – podobno – fatalną akustykę. Nam nie było niestety dane załapać się na koncert, ponieważ ze względu na obostrzenia filharmonia była w dużej części zamknięta. Udało nam się jednak dostać się na taras widokowy (darmowe bilety na konkretną godzinę odbiera się w specjalnej kasie). Widoki z góry były naprawdę przednie, tym bardziej, że trafiła się nam piękna pogoda. Zrobiłam jakieś 50 zdjęć, ale pokażę tylko kilka.

25.jpg


26.jpg


27.jpg


28.jpg


29.jpg


30.jpg


31.jpg


32.jpg



Jako że po odwiedzeniu tarasu widokowego zrobiła się pora obiadowa, postanowiliśmy wybrać się do znajdującej się w budynku filharmonii restauracji browaru Störtebeker – znanego nam już ze Stralsundu. Jest to typowo turystyczna miejscówka, ale jedzenie było dobre, podobnie jak deski testowe z piwem.

Po zrealizowaniu przewidzianego na ten dzień zwiedzania mogliśmy już oddać się mniej turystycznym rozrywkom. Gospodarze zaproponowali nam wycieczkę statkiem w wersji niskobudżetowej, czyli w cenie jednorazowego biletu (regularne rejsy wycieczkowe to koszt do kilkunastu do kilkudziesięciu euro). Jak to możliwe? Otóż na tyłach filharmonii, przy Grasbrookhafen, znajduje się przystanek tramwajów wodnych, którymi można popłynąć w różnych kierunkach. My wsiedliśmy w ten płynący w kierunki zachodnim i popłynęliśmy aż do przystanku Neumühlen/Övelgönne (w sumie ok. 30 minut podróży). Dzięki temu mogliśmy jeszcze raz spojrzeć na wybrzeże, wzdłuż którego wcześniej spacerowaliśmy, jak również na położone po drugiej stronie rzeki stocznie i doki.

33.jpg


34.jpg


35.jpg


36.jpg


37.jpg



Miejsce, w którym wysiedliśmy, było dla nas dużą niespodzianką – uroczy mały port, mający status muzeum, a zaraz przy nim… plaża (Elbstrand) z niesamowitym widokiem na tereny przemysłowe. Jeżeli macie wolne popołudnie, to serdecznie polecam odwiedzić to miejsce, pospacerować, spożyć procenty (albo i nie procenty) i pochillować. A potem w drodze powrotnej przejść się ścieżką powyżej plaży i popodziwiać domy za grube miliony euro ;)

38.jpg


39.jpg


40.jpg


41.jpg


42.jpg


43.jpg


44.jpg


45.jpg



Drogę powrotną odbyliśmy samochodem na minuty, którym podjechaliśmy w okolice Landungsbrücken – specjalnie po to, żeby mój małżonek, który uwielbia metro, miał okazję się przejechać hamburskim U3. Aż jedną stację – do St. Pauli ;) Wieczór zaczęliśmy od wizyty w knajpce Mexiko Strasse (świetne taco i margarity), a potem pokręciliśmy się jeszcze po samym St. Pauli. Oczywiście panowie odwiedzili dzielnicę (a raczej ulicę) czerwonych latarni. Tyle że niezbyt wiele tam zobaczyli, bo obowiązywały covidowe obostrzenia, wobec których dodatkowo odbywał się protest. I 90% okien było pustych…

I tak skończył się kolejny dzień wycieczki. W kolejnym odcinku spędzimy sobotę po hambursku, więc od razu zapraszam :)Hamburg dzień 3
Gospodarze już w dniu przyjazdu zapowiedzieli, że przygotowali dla nas na ten dzień niespodziankę. Nie spodziewaliśmy się za wiele, jako że wieczorem miała się odbyć impreza urodzinowa gospodyni, ale okazało się, że atrakcja była naprawdę świetna.

Rano zostaliśmy zapakowani do samochodu na minuty (system takiego wypożyczania aut jest w Hamburgu bardzo dobrze rozwinięty) i wywiezieni na północ ;) A następnie zabrani do małej przystani, gdzie czekały na nas… kajaki. I tak spędziliśmy przedpołudnie aktywnie na wodzie.
Na zdjęciu poniżej trasa, którą mniej więcej pokonaliśmy.

wycieczka kajakiem.JPG



Zaczęliśmy w Bootshaus Silwar, który znajduje się w Hayns Park (https://www.bootshaus-silwar.com/). Następnie popłynęliśmy w dół wschodnią odnogą (czyli rzeką Alster), aż do północnego krańca tzw. Aussenalster (nazwanej tak dla odróżnienia od Binnenalster, czyli akwenu wodnego w samym centrum, koło Jungfernstieg). Tam skręciliśmy na wschód i zaczęliśmy się ponownie kierować w górę, najpierw w stronę Rondeelteich, a potem do Leinpfadkanal, który na końcowy odcinku łączy się z rzeką. Całość zajęła nam ok. 4 godzin i była to zasadniczo trasa spokojnie do zrobienia nawet dla osób mało zaawansowanych. Jedyny trudny odcinek to przepłynięcie Binnenalster, które jest otwartym akwenem, gdzie pływają stateczki wycieczkowe, motorówki i dość mocno wieje. Ale poza tym – spokój, zieleń, piękne widoki, brak prądów i chill przy lokalnym piwie (oczywiście w bardzo ograniczonej ilości - bezpieczeństwo przede wszystkim).

h2-1.jpg



h2-2.jpg



Kilka zdjęć:

h2-3.jpg


h2-4.jpg


h2-5.jpg


h2-6.jpg


h2-7.jpg


h2-8.jpg


h2-9.jpg



Dodatkowo warto zaznaczyć, że na całej trasie jest infrastruktura – pomosty, przy których można na chwilę zacumować i restauracje w wejściem od strony wody, gdzie można pójść do toalety.

h2-10.jpg


h2-11.jpg



A czasem w ogóle nie trzeba wysiadać z kajaka czy łódki, żeby dokupić napoi ;)

h2-12.jpg



Jeżeli będziecie kiedyś na dłużej w Hamburgu, to serdecznie polecam! Można zobaczyć zupełnie inna stronę miasta – zwłaszcza jeżeli poprzedni wieczór spędziło się na St. Pauli ;)

Po wycieczce podjechaliśmy dzieloną taksówką do centrum. Dzielone taksówki to inny popularny środek transportu w mieście, porównywalny cenowo do samochodów na minuty, a tańszy od Uber czy tradycyjnej taksówki. Jedzie się trochę dłużej (bo ludzie dosiadają się po drodze), ale że byliśmy większą grupą, to na trasie do naszego busa dosiadła się finalnie tylko jedna osoba.

W centrum nasi gospodarze poszli odebrać część jedzenia na wieczorną imprezę, a my zaliczyliśmy szybki spacer. Nie mam więc zbyt wielu zdjęć.

h2-13.jpg


h2-14.jpg


h2-15.jpg


h2-16.jpg



I to by było wszystko jeżeli chodzi o dzień trzeci. A przynajmniej wszystko, co mogę pokazać na zdjęciach. Samo wieczorne świętowanie przeciągnęło się do późnych godzin i spowodowało sporne zawirowania na końcowym etapie wycieczki. Ale o tym już w ostatnim odcinku.I z powrotem: Hamburg --> Poczdam
Jako że naprawianie świata na szczeblu międzynarodowym trwało do późnej nocy (a dla niektórych nawet do wczesnego rana), pobudka była późna. Na tyle późna, że nie opłacało się już zrobić śniadania – poszliśmy po prostu na wczesnoobiadowy kebab ;)

Opóźnienia nie dało się w żaden sposób nadrobić, więc wyjeżdżając z Hamburga wiedzieliśmy już, że będziemy musieli zaplanować po drodze jakiś przystanek. Po sprawdzeniu kilku opcji oraz cen hoteli, zdecydowaliśmy się na Poczdam i kilka godzin później parkowaliśmy auto przed tamtejszym Mercure (recenzja w odpowiednim wątku). Tego wieczora nie mieliśmy już siły na zbyt wiele, poszliśmy tylko zjeść kolację w pobliskim Peter Pane i przeszliśmy się po bezpośredniej okolicy hotelu. Naszą uwagę przyciągnęła dziwna, niebieska łuna, której źródłem była instalacja ze zdjęcia. W mieście ewidentnie się coś działo, ale o tym, co było to dokładnie, dowiedzieliśmy się już kolejnego dnia :)

p1.jpg



Poczdam
Ostatni dzień wycieczki powitał nas piękną pogodą, zebraliśmy się więc w miarę szybko i poszliśmy w miasto.

p2.jpg



Szybko okazało się, że instalacja, którą widzieliśmy poprzedniego wieczoru była elementem wystawy z okazji 30-lecia zjednoczenia Niemiec. W centrum miasta co krok postawione były różnego rodzaju instalacje i pawilony.


Dodaj Komentarz

Komentarze (3)

eskie 26 grudnia 2020 12:08 Odpowiedz
metia napisał:jak bardzo brakuje mi regularnych wizyt w Berlinie.Jak kończył się komunizm i wszyscy jeździli do Berlina na handel, zapytałem mojego dziadka (rocznik 1911), czy byśmy nie pojechali. Odpowiedział, że nie ma sprawy, tylko, że mam zorganizować jakiś czołg bo inaczej nie jedzie.
boots 26 grudnia 2020 13:05 Odpowiedz
A fotki z Reeperbahn?
metia 26 grudnia 2020 13:29 Odpowiedz
@bootsBędą w dalszej części. Natomiast w trakcie naszego pobytu w Hamburgu trwały strajki branży rozrywkowej (część lokali nie została objęta pomocą w ramach tarczy), więc nie było tam tak aktywnie, jak by być mogło.